środa, 11 czerwca 2014
‘To nie dla mnie’… choć P O J E D N A N I E było także w moim sercu...
Na wstępie chcę powiedzieć, że gdyby w zeszłym roku ktoś zapytał mnie czy wybiorę się na wyjazd misyjny odpowiedziałbym krótko: 'To nie dla mnie!'
W styczniu tego roku doświadczyłem czegoś co zmieniło moje serce w kwestii nastawienia do wyjazdów misyjnych. Kiedy moje kochane dziewczyny (żona i córka) przygotowywały się do wyjazdu do Krakowa, ja byłem jedynie obserwatorem ich działań. Ale tak naprawdę byłem też świadkiem niezwykłych znaków i cudów, jakie Bóg działał w naszym życiu przez przygotowania do tamtego wyjazdu. Nie zamierzam wypisywać szczegółów ale odsyłam do świadectwa Marysia i Paulina w Krakowie.
W marcu br. zapytałem Pana na modlitwie, czy na wyjeździe do Berlina chciałby widzieć moją córkę? Usłyszałem od Niego 2 rzeczy: 1) Abym sam zapytał o to Marysię, 2) Przyszło mi na myśl słowo „POJEDNANIE między narodami”. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że sam mógłbym tam pojechać. Kiedy rozmawiałem z córką o tym wyjeździe, ona oznajmiła mi, że bardzo chce jechać. Spytałem więc ją skąd o tym wie. A Marysia na to, że Pan jej to powiedział! Sam wtedy westchnąłem do Pana, a On przypomniał mi słowo „POJEDNANIE” i zrodził we mnie pragnienie towarzyszenia Marysi w tej podróży. Drążyłem zatem jak niewierny Tomasz i w dalszej rozmowie zapytałem ją czy pytała Pana z kim chciałaby pojechać (myśląc, że pewnie znów z mamą)? A Marysia odpowiedziała mi, że tą osobą mam być ja!!! Wtedy nie miałem już wątpliwości i zacząłem dziękować Bogu za to, co chce uczynić podczas tego wyjazdu. Słowo „POJEDNANIE” wróciło do mnie niczym bumerang, na jednym ze spotkań przygotowujących, kiedy to po osobistej modlitwie, tata jednej z uczestniczek powiedział, że kiedy myśli o BERLINIE to przychodzi mu na myśl POJEDNANIE.
Kiedy dojechaliśmy do Berlina w piątek, pierwsze kroki po obiedzie skierowaliśmy do izby parlamentu niemieckiego – Bundestagu, gdzie mieliśmy krótką lekcję historii obydwu narodów oraz czas na modlitwę za Berlin i cały naród niemiecki. To był cudowny czas, w którym dzieci wraz z dorosłymi słuchały co Bóg ma nam do przekazania. Otrzymaliśmy od Pana niesamowite słowa, obrazy i wizje, które razem stworzyły niełatwe przesłanie dla tego kraju.
Kiedy w niedzielny poranek, w lokalnym kościele uczestniczyliśmy z Niemcami w nabożeństwie, podeszła do mnie p. Mary Dunlop i powiedziała, że Bóg jej pokazał kiedy staliśmy w kręgu na modlitwie (Polacy razem z Niemcami), to ona zrozumiała, że to jest wielki znak pojednania miedzy narodami. Inna osoba (tym razem ze strony Niemiec) mężczyzna będący w tym kościele, przypomniał sobie, że jego dziadek służył w Wermachcie i ta myśl skierowała go do następującej refleksji. Zrozumiał, że nasi ojcowie w czasie wojny walczyli między sobą i zabijali się nawzajem, natomiast my, tu i teraz stajemy w pokoju jak bracia do wspólnej modlitwy uwielbiając Jedynego i Prawdziwego Boga. Chwała Tobie Jezu!
Jak wspomniałem dla mnie ten wyjazd był przełomowy pod wieloma względami! Nauczyłem się wiele rzeczy, które na długo zostaną we mnie. Jedną z nich jest to, że Bóg jest dżentelmenem i kiedy będzie chciał mnie użyć do swojego planu, zrobi to tylko wtedy, gdy ja odpowiem na Jego wołanie. I jeszcze jedno: nie zawsze kiedy mówimy ‘To nie dla mnie’ musi być zgodne z Bożą wolą.
Jarek
Subskrybuj:
Posty (Atom)