czwartek, 4 grudnia 2014

Mali Gedeoni w Garwolinie

Dziękuję Bogu, że mogłam uczestniczyć w wyjeździe misyjnym do Garwolina. Byłam tam razem z dwójką młodszych dzieci i w przed dzień wyjazdu zastanawiałsm się, co ja najlepszego zrobiłam, na co ja się zdecydowałam, czy to nie mam co w domu robić? Mimo zamętu w głowie i w domu, bo w tym czasie wyjeżdżali również mój mąż i starszy syn, zdecydowałam się być wierna pragnieniu, które pojawiło się w moim sercu, aby być częścią projektu "Garwolin". W ten sposób dołączyłam do grona młodych wojowników, którzy nie walczyli z krwią i ciałem, ale wstawiali się o to miasto, z miłością i słodkościami nieśli słowo nadzieji i zachęty do mieszkańców. Widząc zaangażowanie i otwartość dzieci z jaką starały się służyć, byłam bardzo zachęcona aby powtórzyć podobne działania tam gdzie mieszkam. Mieszkańcy Garwolina w różny sposób reagowali na rozdawane im ciasteczka z wersetami. Powtórzę za jednym panem: -Najfajniesze są miny ludzi, którym państwo dajecie te ciasteczka. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś da świadectwo o tym, jak Bóg użył ciastek i karteczek aby odmienić a może nawet uratować czyjeś życie. My nie widzimy wszystkiego, ale Niebo widzi i zapisuje. Bóg pozwolił nam również błogosławić tamtejszych strażaków. Ich otwartość i serdeczność ujęły mojego trzyletniego synka, ktory wcisnął się do każdego pojazdu, który był prezentowany. Choć wyjazd ten był króciutki, to i tak pozostanie w mojej pamięci, bo to był zaszczyt iść z Wami kochani, patrząc jak służycie jedni drugim. Wracając w sobotę wieczorem do domu czułam się tak bardzo zachęcona i odświeżona. Życzę wszystkim Gedeonom aby powstali i zaufali, Temu, który ma moc uczynić daleko więcej, niż to, o co prosimy. Bogu chwała na niebie i na ziemi. A.Dębska z dziećmi