czwartek, 27 marca 2014

Panie Jezu, chcemy błogosławić tych, którzy są prześladowani.

Miesiąc temu na godzianch biblijnych połączyliśmy się przez Skype z Marjo która pochodzi z Szwajcarii i mieszka od 9 lat w Ammanie. Dzieci od 1- 3 były bardzo dotknięte tym co dzieje się w tamtym rejonie świata. Szczególnie syuacja 500.000 uchodźców z Syrii którą dotknęła wojan domowa. Marjo i zespół King’s Kids Jordania pomagają tym dzieciom od ponad roku i już można widzieć jak Pan Bóg prowadzi dzieci Jordańśkie aby pomagać dzieciom Syryjskim które usłyszały pierwszy raz o Panu Jezusie. Nasze dzieci wyraźnie po modlitwie i słuchaniu, modlitwach za osobę w okienku komputera :-) były bardzo dotknięte aby pomóc też praktycznie. Klasa Kasi, zrobila kartki oraz zebrała wiele worków ubrań a ja zostałem z małym problemem jak to wysłać do Jordanii? Bóg jest niesamowity ! Dzięki jednej z Polskich rodzin z Warszawy mogliśmy całą rodziną pojechać na naszą konferencję do Holandii gdzie była też Marjo. Wręczyliśmy jej kartki ale wciąż nie wiedziałem jak zapłacić za dodatkowy dość dużych rozmiarów bagaż z ciuchami? I wtedy w ostatni dzień mój kolega, słysząc to świadectwo , poczuł, że ma nam pomóc i zapłacił za ten bagaż !! Także wszystko wyleciało do Jordanii ponad półtora tygodnia temu !!!! WHOOO Pan Bóg jest dobry ! Dziś otrzyamłem list drogą mailową od Marjo, oto jego treść: "Dziękuję bardzo za zebrane ubrania i ładne obrazki zrobione dla dla dzieci, które są uchodźcami z Syrii. W ostatni wtorek mieliśmy okazję je odwiedzić i wręczyć im wasze obrazki. Były naprawdę szczęśliwe a największą radość sprawiły im obrazki, które miały flagę z Syrii! Wybaczcie ale nie mogę robić zdjęć wszystkim dzieciom, w drodze wyjątku jednak, zrobiłam dla Was parę :-) Jeśłi chodzi o ubrania to zrobiłyśmy mały butik na który przyszły mamy i wybierały to co było im potrzebne ! Dziękuję ! Proszę abyście dalej trwali w modlitwach"

wtorek, 4 marca 2014

Czy zdążymy z paszportem?

Był niecały miesiąc do wyjazdu Mai na misję, gdy uświadomiłam sobie, że w wakacje stracił ważność mój dowód osobisty. Sprawa wyglądała nieciekawie, ponieważ Maja nie miała ważnego paszportu a do wyrobienia nowego urząd potrzebował dowodów osobistych obojga rodziców. Na 29 dni przed datą wyjazdu złożyłam więc wniosek o wyrobienie dowodu, do którego dołączyłam pisemną prośbę o przyspieszenie wydania dokumentu. Miła pani, po wysłuchaniu mojej historii, powiedziała, że być może uda się zamiast w ciągu 30 dni wydać ten dowód w tydzień. Nie udało się, ale po 11 dniach 22 października odebrałam nowy dokument i już dzień później byliśmy wszyscy razem w urzędzie na Pradze Południe. Mieliśmy całą godzinę do zamknięcia dwóch czynnych stanowisk, a tymczasem przed nimi kłębił się niemały tłumek klientów. Minuty mijały szybko, a kolejka wcale nie chciała się kurczyć. Jedno z okienek okupowała od pół godziny czteroosobowa rodzina. Pani przy drugim stanowisku pracowała pełną parą, ale wszystko wskazywało na to, że nie da rady nas przyjąć. Na kwadrans przed zamknięciem nadal przed nami były trzy osoby, a rodzina przy drugim okienku wcale nie zamierzała stamtąd odejść. Siedzieliśmy przy stole, chłopcy odrabiali lekcje a Maja co chwila sprawdzała, czy może coś się zmieniło. Wtedy postanowiliśmy pomodlić się do naszego Taty, byśmy zdążyli złożyć dokumenty. Wyrwanie się z pracy, żeby dotrzeć do urzędu na 15.00 sporo nas kosztowało i wiedzieliśmy, że drugi raz będzie nam trudno powtórzyć ten wyczyn. Wstaliśmy więc i biorąc się za ręce pośrodku urzędu, poprosiliśmy Boga, by przyspieszył załatwianie spraw przy „naszym” okienku. 2 minuty przed zamknięciem stanowiska, pani, która obsłużyła przed nami sporą liczbę osób, przyjęła nas z miłym uśmiechem. W minutę załatwiła wszystkie formalności i wysłuchawszy prośby o skrócenie czasu wydania dokumentu, podała nam swoje nazwisko i numer telefonu, na który mieliśmy zadzwonić po tygodniu. Wiedzieliśmy, że według przepisów urząd ma na wydanie paszportu do 30 dni. Tymczasem nawet 14 dni to było stanowczo za krótko. Zaufaliśmy jednak Jezusowi, bo przecież to On zaprosił Maję na tą misję. Na kilka dni przed wyjazdem miała już swój paszport a my zyskaliśmy kolejny raz potwierdzenie, że Bóg jest wszechmocny i nic - nawet czas i urzędowe terminy - nie są dla Niego przeszkodą