W Chrześcijańskiej Szkole Samuel, dzieci dostały zaproszenie na wyjazd misyjny do Krakowa. Kiedy o tym usłyszałam, zdecydowałam, że i ja chciałabym tego doświadczyć i być tam razem z córką. Wyjazd poprzedziły wspólne twórcze, relacyjno-modlitewne spotkania. Aż nadszedł dzień wyjazdu. Zwarte i gotowe stawiłyśmy się na dworcu. Już pierwszego dnia poszliśmy do centrum miasta aby modlić za Kraków i za tych, którzy tam mieszkają. Następnie jedząc pyszne Muffinki i popijając ciepłą herbatę dzieliliśmy się tym co Bóg nam pokazał o Krakowie. Sobota była pełna wrażeń. Najpierw w siedzibie goszczącego nas krakowskiego kościoła zapoznawaliśmy się z dziećmi z Krakowa, które chciały wyjść z nami na miasto do bezdomnych, robiliśmy kanapki i paczki z jedzeniem dla bezdomnych, modliliśmy się za siebie nawzajem i robiliśmy kartki dla bezdomnych z jakimś słowem zachęty, wyrazem Bożej miłości. Każde dziecko miało zrobić jedna kanapkę i jedną kartkę. Nie wiedzieć czemu moja Hania od razu zaczęła robić dwie a kiedy był czas robienia kanapek, zamiast pójść zrobić jedną poszła zrobić kolejną kartkę. Dziwaczne J W końcu wyruszyliśmy na miasto. Podzieliliśmy się na grupy dostaliśmy paczki z jedzeniem i wzięliśmy nasze kartki. Kiedy spotkaliśmy pierwszego bezdomnego dzieci bez cienia strachu dały kartkę i paczkę i dzielnie przez pół godz. słuchały jak Pan opowiadał o swoim niełatwym życiu. Na koniec pomodliliśmy się za niego. Następny bezdomny nie potrafił przyjąć od nas daru, ale kolejnych dwóch miało łzy w oczach z wdzięczności. W naszej grupie było nas dwoje dorosłych i 5 dziewczynek. Na początku dostaliśmy 7 paczek, a każda z nich (oprócz Hani) zrobiła po jednej kartce tak jak trzeba było i kiedy zostały nam 4 paczki z żywnością i tylko 2 kartki, wtedy dotarło do mnie, że Hania zrobiła 3 kartki czyli, że mamy dokładnie tyle kartek, co paczek. Wzrosła we mnie wdzięczność i pewność, że Hania jest wrażliwa na prowadzenie Ducha Św. Cały wyjazd był niesamowitym doświadczeniem służenia Bogu razem jako rodziny nie umniejszając niczyjej roli. I to dla nas było najpiękniejsze: rodzinność i zespołowość na misji w Krakowie. Dziękujemy za to wspólne doświadczenie.
Ania i Hania Weigl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz